Początek, czyli od czego zaczęła się moja przygoda kolorysty i stylisty

Zanim przeczytasz ten wpis rozejrzyj się dookoła. Jakie kolory widzisz? A jakie barwy tworzą Twoją dzisiejszą stylizację – ubiór? Dobrze się z tym czujesz? A może chcesz coś zmienić?

I zastanów się, co myślisz, kiedy na ulicy mijasz kogoś ubranego w kolory? Niekoniecznie te krzykliwe i przywołujące uwagę. Ale takie, które dyskretnie podkreślają wszystkie atuty urody i sylwetki. Ile takich osób spotykasz w tygodniu? Chcesz być jedną z nich?

Analiza kolorystyczna u stylisty

Właśnie wszystkie te pytania zadałam sobie dawno temu zaczynając swoją przygodę z kolorami. Bo wiadomo, każdy z nas miał (a może nadal ma) okresy w swoim życiu, w których upodobał sobie jakiś styl i jego oprawę, choć niekoniecznie z pozytywnym efektem. Daleko nie szukając – był czas w moim życiu, kiedy w szafie miałam głównie czarne rzeczy. Potrafiłam nosić czerń od stóp do głów, latem i zimą. Dlaczego? Może dlatego, że wydawało mi się to takie eleganckie, zawsze do siebie pasowało, a w sklepach nie trzeba było się zastanawiać – w końcu czarny kolor jest wszędzie. A ja, mając rodzinę i obowiązki, zazwyczaj wpadałam do sklepu na chwilę, chwytałam co akurat wpadło mi w oko i często przymierzając w pośpiechu (bo pod przymierzalnia czekał niecierpliwiący się mąż i wrzeszczące dziecko) brałam jeśli tylko „jakoś” leżało. I wiecie co? Ani nie było mi w tym do twarzy, ani dobrze się w tym nie czułam.

Aż pewnego dnia zobaczyłam na ulicy kobietę, niby zupełnie przeciętną a jednak…Miała na sobie pastelową – różową sukienkę w kwiatuszki, czerwone klapeczki w kolorze tych kwiatuszków i skórzaną, rudą torebkę. Mieszanka kolorów, która zawróciła mi w głowie. I wtedy pomyślałam sobie, jaki stylista ją ubrał? A może doszła do tego sama? Ale przede wszystkim uzmysłowiłam sobie, że tkwienie w tym czarnym kolorze to trochę jakby utrata części świata. I nie żebym miała coś przeciwko czerni – jest bardzo elegancka i stylowa, wręcz niezastąpiona w pewnych okazjach i niektórym naprawdę bardzo pasuje. Ale jeśli mamy do wyboru całą paletę, po co zamykać się tylko w jednej barwie. To tak, jakby na co dzień – śniadanie, obiad, kolację, jeść tylko ziemniaki. Nawet jeśli je uwielbiamy, po jakimś czasie brakuje nam innych smaków, zapachów, wrażeń.

kolorowa rewolucja Dagny Thurmann-Moe

Zaraz po tym zdarzeniu kupiłam książkę „Kolorowa rewolucja”. Przeczytałam w jeden dzień, a przez kilka kolejnych namiętnie przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu inspiracji. Znalazłam stylistkę – kolorystkę w okolicy – najlepszą na jaką mogłam trafić. I z marszu zrobiłam sobie analizę kolorystyczną a przy okazji również analizę sylwetki. A potem krok po kroku budowałam swoją szafę, wprowadzając do niej coraz to nowe barwy.

Moje ubrania dziś są w przeróżnych kolorach. A ja przez zmianę w kolorze ubrań jestem inną osobą. Bo, wierzcie lub nie, to jak się prezentujemy nie tylko wpływa na postrzeganie nas samych przez innych. To my sami inaczej na siebie patrzymy. I jasne, czerń też mam w szafie i noszę ją, kiedy mam ochotę, bo przecież nie chcemy niczego kompletnie wykluczyć, a jedynie znaleźć harmonię.

Oczywiście moja przygoda z czernią to tylko przykład – może u Ciebie to będzie szary, biały czy różowy. A może chodzi o coś więcej niż tylko kolor? Może to styl ubierania się, stosunek do siebie samego czy podejście do życia? To co chcę Ci przekazać, to że czasem warto się przełamać i otworzyć na zmianę. Wyjść poza to co było zawsze. Ważne, żeby zacząć układać to sobie w głowie – reszta przyjdzie potem. I co najważniejsze – nie bać się tej zmiany – efekt przecież może nas bardzo pozytywnie zaskoczyć.