W poprzednim poście zaczęłam temat kolorów. Dziś chciałabym do niego wrócić, bo analiza kolorystyczna to najczęściej wykonywana przeze mnie usługa. Pytacie o kolory, jak je łączyć w stylizacjach, co oznaczają i dlaczego w niektórych wyglądamy rewelacyjnie, a w innych tak sobie.
I cieszy mnie bardzo, że czujecie, że era szarości i czerni powoli odchodzi. Że chcecie włączyć w swoje ubrania trochę koloru. Czasem wprost nie możecie doczekać się zakupów z paletą kolorystyczną, którą ode mnie dostajecie. A czasem potrzebujecie czasu, żeby się oswoić z tym co usłyszałyście i powoli i stopniowo włączać kolorowe elementy.
Jedno jest pewne, wkraczamy w „kolor”. Popatrzcie na poniższe grafiki (zaczerpnięte z mojej biblii koloru, książki „Kolorowa rewolucja”). Ale nie tylko w mądrych książkach o tym piszą. Kolor pojawia się dosłownie wszędzie: w tkaninach, meblach, architekturze… To nie jest wymysł tylko przemysłu modowego i stylistów. W moich rodzinnych Gliwicach coraz więcej budynków jest w kolorach – to nic że z czasem przykryje je śląski pył.
Żeby się jednak w tym wszystkim nie pogubić, potrzebujecie określić, co do was pasuje a co nie. Bo kolor może zrobić tyle samo pożytku, co szkody. Dlatego, pomimo sprzecznych informacji na temat analizy kolorystycznej, sugeruję jednak ją wykonać. Możecie to zrobić sami, korzystając z przeróżnych wskazówek i opisów znalezionych w Internecie. Kosztuje to trochę wysiłku, ale jest całkiem możliwe, zwłaszcza jeśli wasza uroda jest jednoznaczna i klarowna. Możecie też udać się po poradę do kolorysty lub stylisty i koniecznie poprosić o paletę swoich kolorów. Ona nie tylko pomoże Wam podczas zakupów (i tych tradycyjnych, i tych online), ale też podpowie, jak łączyć barwy ze sobą, żeby osiągnąć najlepszy efekt.
I zachęcam, rozejrzyjcie się dookoła i czerpcie z natury. Czy wyobrażacie sobie wiosnę bez zieleni czy lato bez niebieskiego we wszystkich odcieniach? Bądźcie o krok przed innymi, bo wszystkie trendy wskazują, że kolorowa rewolucja właśnie nadchodzi.
