Wokół analizy kolorystycznej toczy się masa dyskusji. Począwszy od tego, czy ma ona sens, a skończywszy na podziałach, według których klasyfikuje się rodzaje urody. I pisałam już o tym kilka razy ( choćby tutaj i trochę tutaj). Ale wracam z tematem, bo myślę, że w jeśli chcecie ograniczyć zakupy i postawić niewielką ilość ubrań lub na szafę kapsułową, znajomość typu kolorystycznego naprawdę Wam pomoże. Bo możecie w to wierzyć lub nie, ale są kolory, w których wyglądacie rewelacyjnie i takie, które całą urodę gaszą. I potwierdzi to każda osoba siadająca na krzesło w moim studio.
Zdaję sobie sprawę, że inwestowanie niemałych pieniędzy w analizę może być problemem. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Pomyślcie jednak, ile macie ubrań w szafie, które kupiłyście a nigdy (lub prawie nigdy) nie założyłyście? Czy przypadkiem nie przewyższają kosztu takiej analizy? Może więc warto mieć hamulec jakim na pewno jest paleta kolorów, po to, żeby uniknąć zakupu nietrafionych elementów garderoby? Bo powiem Wam, że to już na wstępie pozwoli ograniczyć je co najmniej o połowę.
Analiza kolorystyczna w podziale na typy urody
Zarówno w sposobie ubierania, jak i w życiu codziennym jestem zwolenniczką prostoty. Dlatego wykonując analizy kolorystyczne kieruję się najprostszym podziałem, na zimne i ciepłe typy kolorystyczne. I uważam, że jest to wystarczające. Oczywiście na wstępie zaznaczam każdemu klientowi, że u mnie nie dowie się, czy jest ciemną jesienią czy jasną wiosną. Ale na pewno na własne oczy zobaczy, jak bardzo kolor potrafi zmienić wygląd twarzy. No i na koniec dostanie swoją własną paletę kolorów, którą wykorzysta zawsze i wszędzie.
Jasne, można sprawić sobie analizę po podziale na 12 typów kolorystycznych, ale jeśli stonowane lato może mieć zarówno jasne jak i ciemne włosy oraz niebieskie czy piwne oczy – czy na pewno będą im pasować dokładnie takie same palety kolorów? No a typy siostrzane – skoro czysta wiosna i czysta zima mogą wymieniać pomiędzy sobą część kolorów, to czy warto się ograniczać do palety tylko jednego z nich? No i które wybrać, a których lepiej unikać, jeśli będziecie chciały „coś pożyczyć”? Nie wspomnę już, że kupno odcieni przypisanych poszczególnym typom kolorystycznym niemal graniczy z cudem. Bo w większości przypadków odcienie są naprawdę bardzo zbliżone.
Jeśli więc boicie się ograniczenia czy znudzenia zawężoną paletą kolorów, może lepiej uprościć schemat i po prostu wybrać kolory, które dobrze na Was wyglądają? Bez nazywania, czy jesteście wiosną, latem, zimą czy jesienią. Bo chodzi o to, że analiza kolorystyczna (tak jak analiza sylwetki) ma Wam być kierunkowskazem, a nie wyrocznią. Pamiętajcie o tym.
Tak, analiza kolorystyczna ogranicza wybór barw
Ale uzmysłowienie sobie prostej rzeczy – czy jestem bardziej ciepła czy zimna pozwoli wyeliminować jedynie te kolory, które naprawdę źle wyglądają. Pozostawia natomiast spore pole do popisu, jeśli chodzi o barwy podkreślające atuty urody. Bo jeśli dobrze je ogracie, to właściwie nie będzie miało znaczenia, czy są bardziej, czy mniej nasycone; jaśniejsze czy ciemniejsze. Tutaj liczy się bowiem kompozycja całej stylizacji, sposób połączenia poszczególnych kolorów, ich ilość i odległość od twarzy. A nawet makijaż, który nosicie na co dzień.
A co jeśli nie podobają Ci się kolory z palety
Po pierwsze – wcale nie muszą przypaść Ci do gustu wszystkie. Mogą podobać Ci się tylko wybrane. I ja sugeruję poprzestanie właśnie na tych najbardziej ulubionych. Nie tylko dlatego, że zbyt wiele kolorów w szafie tworzy zbyt duży misz-masz ( a nie każdy to lubi). Ale też dlatego, że z kilku kolorów (a potem ich odcieni) najłatwiej zbudować harmonijne stylizacje.
A najważniejsze jest to, żeby umieć kolory połączyć tak, żeby wyrazić swój styl. Tylko wtedy noszone stylizacje dadzą Wam poczucie bezpieczeństwa i komfortu. A przez to nabierzecie pewności siebie. I właśnie o to chodzi w ubieraniu się.
